wpis zupełnie niesponsorowany
Ostatni tydzień czerwca byliśmy po raz drugi zaproszeni na #seeblogers tym razem do Łodzi a nawet nominowani pośród ponad 2500 tys twórców jako # odkrycieroku 🌞
Wyjechaliśmy w sobotę rano po lekkim śniadaniu. Dość szybko zaczął nam doskwierać głód, ale od czego ma się takich super czytelników jak Wy 😀
Krótkie pytanie „co polecacie w Łodzi” i w Waszych podpowiedziach pojawiała się często jedna nazwa – Ato Ramen. Słyszałem o nich już wcześniej dobre opinie, a niedawno miałem przyjemność gościć w Ato sushi i uważam ten lokal za absolutną czołówkę sushi w Polsce. Decyzja zapadła dość szybko – dzisiaj na obiad ramen!
Dotarliśmy na miejsce jakieś 10 minut po otwarciu i jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że zostały dwa ostatnie miejsca! Lokal już był pełny, a przed nim ustawiła się kolejka.
Moja teoria, że pusta knajpa to podejrzana knajpa w Ato Ramen znowu sprawdziła się doskonale 😀
Zamówiliśmy dwa rameny. Ja wziąłem Kobe ramen z grillowanym rostbefem (32 zł), a Sylwia zamówiła Paitan ramen (35 zł) krem z truflą i karmelizowanym chashu wieprzowym.
Napisze krótko – zajebiste!!
Porcje ogromne. Wszystko super smaczne, nawet ten makaron zupełnie nie spowodował wyrzutów sumienia 😀 Chociaż miałem plan zjeść tylko mięsko i zostawić makaron, ale cóż nie udało się 😉
Wciągneliśmy wszystko, uważając tylko aby zbyt głośno nie siorbać, chociaż podobno przy jedzeniu ramenu to uchodzi.
Mój był wyrazisty, gęsty, idealny. I to grillowane mięso.. no chyba będzie mi się śniło po nocach.
Za to Sylwii danie to poezja sama w sobie. Mega kremowa konsystencja z świetnym smakiem, a mięso rozpływało się po prostu w ustach, rewelacja!
Po wizycie w Ato ramen przeczytaliśmy kilka opinii na ich temat. Wszyscy zachwycają się, całkiem słusznie jedzeniem. To o czym mało kto pisze to pracujący tam zespół.
Od progu zainteresowała się nami obsługa, mieliśmy poczucie zaopiekowania, widać że gościnność mają we krwii.
Usiedliśmy przy barze skąd mieliśmy widok na całą kuchnię i miejsce gdzie przygotowywane są dania. Naprawdę miło było oglądać jak chłopaki się uwijają przy kuchni.
Rzadko u nas można podglądać pracę kucharzy, a tutaj mamy to wszystko jak na dłoni. Uwijają się, kroją, każdy wie co ma robić. Działają sprawnie i szybko, naprawdę mistrzostwo świata.
Czapki z głów! Byliśmy oboje pod dużym wrażeniem jak im to sprawnie wychodzi mimo, że młyn chyba tam jest cały dzień. I ten cały spektakl zdecydowanie też wpływa na doznania kulinarne!
Chętnie bym zobaczył jak to jest pracować w takiej kuchni choć przez jeden dzień, ale obawiam się, że mógłbym tylko jajka kroić 😀 Reasumując: jest mega i nawet jeśli mielibyście tam wpaść tylko na cheat meala to warto.
Dzięki za najlepszy ramen w naszym życiu i na bank będziemy zaglądać jak tylko znowu trafimy do Łodzi!