Słowem wstępu nadmienię tylko, że nie lubię tych angielskich zwrotów “cheat day”, albo “cheat meal”. Po polsku jednak to brzmi średnio “oszukany posiłek” lub “oszukany dzień”, więc parę razy angielskie nazwy w tym wpisie zagoszczą.
U wszystkich, którzy próbują zmienić swoje nawyki żywieniowe prędzej czy później pojawią się pokusy. Jest to zupełnie naturalne i nie tylko kobiety w ciąży mogą mieć zachcianki.
Zacznę może od tego kiedy nie jest dobrym pomysłem, aby skusić się na “cheat meal”:
- Dopiero zaczynamy przygodę z dietą paleo i nie mamy jeszcze dobrze wyrobionych nawyków żywieniowych, lub dopiero niedawno wyeliminowaliśmy z diety śmieciowe jedzenie oraz przetworzone produkty. Tutaj radzę, aby spróbować jeść paleo przez całe 30 dni, tak aby wyrobić w sobie dobre nawyki.
- Jeśli nie tolerujemy na przykład glutenu, a zjedzenie go może wywołać reakcję alergiczną, ale to chyba oczywiste.
- Jeśli dzięki diecie paleo staramy się wyleczyć nasze problemy zdrowotne to tutaj też bym uważał, aby jeden “oszukany posiłek” nie spowodował, że zniweczymy kilka tygodni starań.
- Jeśli znamy siebie i wiemy, że na jednym posiłku się nie skończy. Coś w stylu osób, które próbują rzucić palenie, ale wiedzą, że jak tylko spróbują alkoholu to zaczną palić papierosy w takim przypadku lepiej sobie podarować.
Możemy podejść do tematu na kilka sposobów stosując np. zasadę procentów. Jemy paleo np. w 80%, a 20% są to posiłki „nie-paleo”. Zdrowiej jeść paleo w 80% niż porzucić jaskiniowy tryb życia :).
Sam znam wiele osób, które od czasu do czasu pozwalają sobie na odstępstwo od zasad paleo i nie maja problemów, ale z drugiej strony są też osoby, które po zjedzeniu „nie-paleo” posiłku przez następne dni cierpią na wzdęcia i inne sensacje żołądkowo-jelitowe.
Do tych 20% posiłków dobrze jest wprowadzić potrawy, które są na pograniczu paleo: jak ryż, sery i nabiał kozi, nasiona chia itp.
Aspekt psychologiczny „oszukanego dnia”, który jest niczym innym jak tylko próbą poprawienia sobie humoru i nastroju, poprzez jedzenie ulubionych dań. Po tygodniach wyrzeczeń wydaje nam się, że czas już na jakąś “nagrodę”, dla niektórych osób ten cheat day może być motywatorem do tego, aby wytrwać w swoich postanowieniach.
Najlepiej więc mieć wyznaczony cel, czy to będzie poprawa zdrowia, zrzucenie zbędnych kilogramów lub zmiana nawyków żywieniowych.
Dieta paleo jest tak urozmaicona i bogata w różne produkty, że każdy znajdzie swoje ulubione smaki, które pozwolą mu zapomnieć o tym, że dieta ta to trudne wyzwanie, np. tymi żeberkami mógłbym się zajadać codziennie.
Osobiście mi najbardziej podoba mi się podejście do tego tematu Roba Wolfa, autora książki “Paleo dieta”.
Po pierwsze przestajemy używać słowa “cheat”, które ma negatywny wydźwięk i może powodować u nas wyrzuty sumienia, że robimy coś złego.
Nie stosujemy też procentów, bo jak to policzyć? Spisujecie jadłospis na cały tydzień i modyfikujecie go tak, aby wyszło idealnie 80/20? Raczej nie 🙂
Słowo “cheat” lepiej zmienić na “treats”. Polskim najbardziej chyba pasującym odpowiednikiem będzie “przysmak”.
Ustalamy sobie jeden dzień w tygodniu jako “cheat day”, w którym pozwalamy sobie na burgera, cole, frytki, pączki i naleśniki z bitą śmietaną, jakieś lody, a dzień kończymy paczką chipsów, pizzą i piwem.
I teraz pytanie, które stawia Rob: „Czy naprawdę rozkoszowaliśmy się każdym kęsem wszystkich tych dań, czy po prostu jedliśmy je ponieważ jest to nasz “cheat day” i możemy pozwolić sobie na to wszystko?”.
Dlatego ważne jest, aby całkowicie pozbyć się określeń “cheat meal” i “cheat day”, a pozwolić sobie na jeden “przysmak” jeśli to będzie burger to tylko sam burger bez frytek i coli. Dać sobie szansę na delektowanie się każdym kęsem, zrobić z tego prawdziwą ucztę dla zmysłów, zjeść go bez rozpraszaczy typu telewizor, komputer czy tablet.
Jeśli w pewnym momencie przestanie to być zapierające dech w piersiach doświadczenie to po porostu mówimy STOP – rezygnujemy z naszego przysmaku. Sami będziecie zaskoczeni ile produktów przestanie szybko Wam smakować.
Uwaga! Postarajcie się nie marnować Waszych “przysmaków” na coś niegodnego uwagi: resztki zimnej pizzy, kilka kawałków chipsów, parę frytek zostawionych przez dzieci, lody o niskiej zawartości tłuszczu, czy ciepłe piwo – niech nasze przysmaki naprawdę będą przysmakami, a nie resztkami.
Cały czas powtarzam – paleo to nie jest dieta, to styl życia, nie chodzi o to, aby próbować przetrwać od jednego cheat day do drugiego, tylko starać się, aby wszystkie 365 dni w roku żyć i jeść zdrowo.
A u was jak wygląda oszukany dzień?