Zanim przejdę do tego co nam się nie podobało to chcę zacząć od pozytywów, jeśli nie chcesz tego akurat czytać to przewiń niżej 🙂
To było nasze pierwsze SeeBloggers i także pierwszy raz na jakiejkolwiek większej imprezie dla twórców internetowych.
Jadąc tam zupełnie nie mieliśmy pojęcia czego się spodziewać, szczególnie że nasz blog prowadzimy dopiero lekko ponad rok i ciągle raczkujemy w internecie i social mediach.
Pierwsze co rzuca się w oczy to ilość uczestników. Od początku było wiadomo, że ma być ponad 1500 osób, ale dopiero po przyjeździe dokładnie widać jaka to jest ilość.
Tłumy ludzi w każdym wieku, a wszyscy pozytywni, uśmiechnięci i zadowoleni.
Od razu czuć fajną atmosferę całego miejsca. Zresztą wystarczyło poczytać wcześniej wpisy na grupie fb.
Blogerzy od samego początku umawiali się na befory i aftery w pubach, restauracjach, na plaży przy gitarze, i pewnie wielu innych miejscach o których nie mam pojęcia.
W odnalezieniu się w harmonogramie zajęć pomagała aplikacja na telefon. Dzięki niej można było szybko i łatwo zorientować się co, gdzie i jak, ale nawet jeśli ktoś by sobie z aplikacją nie poradził to wolontariusze byli porządnie przygotowani i niezwykle pomocni.
Zresztą to chyba jedyne takie miejsce gdzie wszyscy siedzieli z nosem w smartphonach i nikomu to nie przeszkadzało 😉
Warsztaty, prelekcje, panele.
Tutaj było różnie, kilka naprawdę merytorycznie przeprowadzonych warsztatów przez osoby, które wiedzą o czym mówią i potrafią to przekazać w przystępny sposób. Nieważne czy trwało to 90 czy 25 minut czas mijał niezwykle szybko za każdym razem.
Niestety kilka prelekcji było takich gdzie czułem, że zrobione są tylko po to, aby lokować markę albo polansować osobę prowadzącą.
Nie dowiedziałem się niczego oprócz tego, że produkty firmy x są świetne i to by było na tyle, przez co wykład wiązał się w dość nikłym stopniu z zapowiedzianą tematyką.
Jako blog między innymi kulinarny nie mogę nie napomknąć o Strefie cooking.
Chociaż jadąc do Gdyni zupełnie nie nastawialiśmy się na udział w bitwie kulinarnej blogerów i warsztatach. Myślałem, że będzie chociaż możliwość posłuchania lub popatrzenia na to co się tam dzieje. Niestety było to tak zorganizowane, że nic z tego nie wyszło.
Mało miejsca, ludzie daleko za barierkami, dookoła oblegane stoiska z kawą i sokami co też znacznie utrudniało przebicie się do pierwszego rzędu. Szkoda bo prowadzący to topowi kucharze i szefowie najlepszych restauracji w Polsce i pewnie można by było coś podpatrzeć.
Kolejna sprawa to trochę raziło mnie rzucanie się na gratisy jak chytra baba z Radomia. Szczególnie, że było ich całkiem sporo, ale co innego kawa, przekąski czy inne gifty, ale branie po 4-5 napojów czy ładowanie całej torby owoców.
„Co to? A jakiś napój. To wezmę kilka butelek w domu wypije” (autentyczna rozmowa). Trochę słabo.
Może jakiś bloger piszący o savoir vivre poruszy temat jak powinno się zachowywać, gdy rozdają gratisy.
Szczególnie na imprezie branżowej gdzie takie zachowanie psuje wizerunek wszystkim blogerom, a chyba chcemy aby traktowano nas poważnie.
Jedzenie.
Były dwa foodtrucki, ale niestety w jednym makarony, a w drugim kanapki, nic #paleo i bez glutenu. A w kolejce do restauracji nie było czasu stać. Banany jak zwykle ratowały życie 🙂
No i na koniec impreza rockowa bez rocka. Za to z cydrem 🙂
To tylko drobnostki, które nie zmienią naszej opinii.
Ostatnio taką motywację do rozwijania się i jeszcze lepszej pracy nad sobą i blogiem dało nam wyróżnienie w rankingu u Tomka Tomczyka (Jason Hunt).
Tamto dodało nam pewności siebie, że robimy coś w dobrym kierunku. SeeBloggers tylko nas utwierdziło w tym przekonaniu, że jest to droga, którą chcemy podążać.
Dla nas 10/10.
Duże brawa dla organizatorów, którzy zauważyli potencjał takiej imprezy.
To jak się rozwinęli w kilka lat naprawdę robi wrażenie.
Przez całe dwa dni uśmiech nie schodził nam z twarzy (do czasu pierwszych korków na A1). Mam nadzieję, że do zobaczenia za rok.Ofkorz zdjęcie nad zatoką musi być.